recenzja filmu
RECENZJA FILMU " OSZUKANE ".
Natalia, jedna z bohaterek filmu Marcina Solarza Oszukane, jest niczym Laleczka z saskiej porcelany –w białych baletkach wychylona, w powietrzu uniesiona nóżka. Taką właśnie ją poznajemy - dziewczyna pod okiem swojej matki ćwiczy balet.
Przygotowuje się wraz z grupą do przedstawieniaRomeo i Julia, choć tak naprawdę nie zależy jej na byciu primabaleriną - bliżej jej zdecydowanie do Piny Bausch. „To nie taniec” – Anna zdecydowanym tonem zwraca córce uwagę, chcąc tym samym, aby ta zajęła się wyłącznie sztuką baletową. Dziewczyna przyjmuje tę rzeczywistość, przynajmniej na początku. Jej podejście do matki i działalności artystycznej zmienia się jednak po poznaniu Magdy – jej lustrzanego odbicia. Wszyscy są mocno zaskoczeni podobieństwem dziewczyn: Anna, rodzice Magdy i jej siostra. Sytuacja mocno komplikuje się, gdy okazuje się, że dziewczyny rzeczywiście są spokrewnione – Natalia i Aneta jako niemowlęta wskutek pomyłki zostały podmienione w szpitalu.
Historia, którą w swoim fabularnym debiucie prezentuje Solarz jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Jest to kolejny film z cyklu „Prawdziwe historie”, które produkuje pewna polska komercyjna stacja telewizyjna. Scenariusz napisany został przez życie, i z pewnością miał on spore możliwości. Sam potencjał jednak nie wystarczy -trzeba jeszcze umieć z niego skorzystać. Niestety, ani reżyserowi, ani Michałowi Godzicowi i Monice Górze ta sztuka się nie udała. Owoc ich współpracy swoją formą mocno przypomina telewizyjne produkcje (seriale), które oparte są głównie na kliszach, uproszczeniach i schematach. Wprawdzie właśnie w tej materii cała trójka ma spore doświadczenie, ale fabuła rządzi się swoimi prawami.
W trakcie projekcji (w odróżnieniu do bohaterek) na pewno nie możemy się czuć oszukani – cała prawda podana jest nam na tacy. Za nie owijanie w bawełnę plus dla Solarza i spółki. Mały plusik również za próby przedstawienia traumatycznych przeżyć dwóch rodzin. Zastanawiam się jednak, dlaczego kwestia pomyłki szpitala została w filmie jedynie zasygnalizowana? Czemu relacje dziewczyn przypominają sinusoidę – raz się kochają, raz nienawidzą? Po co w tej opowieści pojawia się tyle niepotrzebnych wątków – przez nie twórcy gubią się i nie potrafią całości złożyć w sensowny obraz. Wszystkie te elementy powodują, że po pewnym czasie film zaczyna zwyczajnie denerwować. Irytujące jest także zachowanie Natalii i Anety.
Ja rozumiem, że to dla nich nowa rzeczywistość, że sam nie wiem jakbym zachował się w podobnej sytuacji, ale bez przesady! Obie zachowywały się na pewno nie jak kobiety zbliżające się do pełnoletniości. Swoją postawą przypominały mi bardziej dwie zazdrosne dziewczynki z piaskownicy, które rywalizują ze sobą o to, która z nich ulepi większą i ładniejszą piaskową babkę. A propos babek, odtwórczyniami „dwóch kropel wody” były siostry Chapko: Karolina i Paulina. Jako ten „czarny łabędź” wystąpiła Sylwia Boroń. Dziewczęcy tercet zaprezentował się bardzo przyzwoicie, choć cały spektakl zabrała im zdecydowanie Katarzyna Herman. Aktorka z każdą, kolejną swoją rolą przekonuje mnie do siebie coraz bardziej. Jej gra na ekranie zapiera dech w piersi i naprawdę zasługuje na poklask- świetnie zbudowana postać. Życie Anny to istna huśtawka nastrojów – w odróżnieniu do filmowej córki nie zachowuje się irracjonalnie (może poza jednym wyjątkiem). W „Oszukanych” pojawili się również Ewa Skibińska i Artur Żmijewski – występ na poziomie, aczkolwiek ta filmowa para była zbyt przesłodzona i serialowa właśnie (młodsi Mostowiakowie).
Nie spodziewałem się błyskotliwego kina i w sumie nie jestem niczym zaskoczony. Przewidywalna historia oparta na faktach, przyzwoite aktorstwo, serialowa konstrukcja - fani telenowel nie powinni być zawiedzeni. Reszta osób fabularny debiut Solarza może sobie odpuścić i ewentualnie poczekać na telewizyjną premierę.
Teraz trochę zdjęć z filmu :)
I to już wszystko pa pa !! :) :)